Latvija nadaje 2022. Dzień 1.
Środa. O 2.15 wyjazd z @foggymeadow do Warszawy. Przed 7.00 byliśmy na Okęciu. W drodze udało się trochę przespać, choć jakość tego snu wątpliwa. Potem ponad 3 godziny czekania na lotnisku. O 10.40 odlot. Łotwa ukradła nam godzinę, więc w Rydze byliśmy o 13.00.

Z lotniska do centrum miasta można dostać się autobusem nr 22. Niestety jakieś 10 minut straciliśmy na zakup dwóch biletów (każdy po 1,15 euro). Próby zapłaty kartą okazały się nieudane. Banknotów 20 euro automat nie przyjmował. Na szczęście miałem też inne nominały i ostatecznie maszyna wypluła dwa e-talony (w Rydze zamiast normalnych biletów są karty magnetyczne). W międzyczasie jednak odjechał autobus. Trzeba więc było czekać na kolejny. Trasa wiodła przez lewobrzeżną część miasta, gdzie jeszcze do niedawna stał wielki pomnik ku chwale żołnierzy radzieckich. Pod koniec sierpnia został zdemontowany, przez szybę autobusu zobaczyłem więc tylko ogrodzenie.
Wysiedliśmy już na prawym brzegu Dźwiny, pod dworcem. Kupiłem bilety na pociąg (tańsze od komunikacji miejskiej o 25 eurocentów). Mieliśmy jeszcze pół godziny, więc zrobiliśmy zakupy w Rimi. Szczęście uśmiechało się do nas, bo akurat obsługa uzupełniała zapas speķa pīrādziņi'ów. O 15.00 wsiedliśmy do pociągu do Saulkrasti. O 15.07 odjazd w strugach deszczu. 10 minut później byliśmy na stacji Brasa. Stąd już mieliśmy tylko kilka kroków do apartamentu, który wynająłem na Airbnb od Borissa. Trochę był zaskoczony, że Polak mówi po łotewsku.

Mieszkanie jest kawałek od centrum. Okolica jest mi jednak dobrze znana, bo przy ulicy Kazarmas mieszka Inese, która była opiekunem mojego wolontariatu w 2006/2007 roku. Zatrzymywałem się u niej dziesiątki razy. Wiele razy spacerowałem też po pobliskim cmentarzu zamienionym przez sowietów w park.

Mieszkanie odebraliśmy koło 15.30. Zjedliśmy małe co nieco. Drzemka. Po 19.00 poszliśmy się przejść. Najpierw Miera ielą, potem Maiznīcas, Šarlotes i Krišjāņa Valdemāra, aż do Rimi, gdzie zrobiliśmy kolejne zakupy. Kupiliśmy m.in. bardzo dobre truskawki w białej czekoladzie wyprodukowane w Skriveri. W ostatnich latach firma sporo zainwestowała w marketing i powoli staje się poważnym graczem w branży. Jest to o tyle ciekawe, że Skriveri to małe miasteczko, w którym też bardzo często bywałem podczas mojego wolontariatu.
Przy okazji wieczornego spaceru zauważyłem, że po Miera nie jeżdżą już tramwaje. Mam nadzieję, że tylko czasowo, choć na ulicy nie ma żadnych śladów jakichkolwiek prac remontowych. Ogólnie zmian jest sporo. Ulubiona knajpka Agi zniknęła. Nie ma też napisu na porodówce - Vēl 1 latvietis! (łot. jeszcze jeden Łotysz!) ani wielu innych graffiti. Panta Rhei...










Comments