Lekcje sensu
Wczoraj w @krolestwo odbyło się spotkanie na temat logoterapii. Początkowo podchodziłem do niej z dużym dystansem, bo obawiałem się, że to kołczing jakich wiele we współczesnym świecie. Swoje pierwsze odczucia postanowiłem jednak skonfrontować z faktami. Sięgnąłem więc po "Człowieka w poszukiwaniu sensu". Jest to sztandarowa książka twórcy tej metody - Viktora Emila Frankla. Już sam wstęp przekonał mnie, że z kołczingiem nie ma to wiele wspólnego. Frankl pisze, że początkowo miał wydać to anonimowo, ostatecznie jednak przekonano go, by podpisał do własnym nazwiskiem. Książka stała się bestsellerem. Zdaniem autora stało się tak dlatego, że pisząc ją nie myślał w ogóle o jakimkolwiek sukcesie, tylko o tym, co z głębi serca chciał przekazać. Po przeczytaniu tych słów wiedziałem, że jeśli nie chodziło o "sukces" to to nie może być kołczing.
"To mi się podoba!" - pomyślałem i czytałem dalej. No i faktycznie książka okazała się bardzo ciekawa. Nie stanowiła dla mnie żadnego przełomu, niemniej potwierdziła wiele moich własnych przekonań i intuicji. I tak na przykład Frankl uważa, że najważniejsze jest poczucie sensu własnego życia. Nie pieniądze, nie sukces, nie rozwój, nawet nie szczęście, ale właśnie sens. Człowiek, który czuje, że jego życie ma sens jest w stanie przetrzymać najgorsze. Nawet obóz koncentracyjny, któremu Frankl poświęca ponad połowę swojej książki. A konkretnie wspomnieniom i spostrzeżeniom wyniesionym z kilku kacetów (w tym KL Auschwitz). Pisze przy tym, że czasem naprawdę niewiele trzeba, aby nadać sens życiu.
Tymczasem dziś wieczorem odbędą się w KBK ostatnie @lekcje polsko-ukraińskie. Nigdy nie patrzyłem na nie przez pryzmat jakiejkolwiek terapii. Myślę jednak, że w procesie logoterapii mogłoby one być bardzo pomocne. Jest to jedno z tych działań, które wyraźnie dają odczuć swoją sensowność. Mija 28 tydzień rozmów a ja wciąż nie mam cienia wątpliwości, że jest to najważniejsze z działań odbywających się w KBK. Mam zbyt wiele informacji zwrotnych, by sądzić inaczej. Ukraińcy, którzy przychodzą na zajęcia nie pozostawiają cienia wątpliwości. Wiele razy mówili i dalej mówią, że te spotkania bardzo im pomagają. Zresztą dziękują za nie na różne sposoby. Tak więc jest to chyba najtańszy z możliwych sposobów pomocy. Nie wymaga to ani pieniędzy, ani zbyt dużego wysiłku. Wystarczy przyjść i porozmawiać. Mi osobiście, fakt pomocy drugiemu człowiekowi daje to ogromną satysfakcję i jest jednym z elementów, które nadają sens życiu. Pomijam inny istotny aspekt, że same rozmowy również bywają bardzo pouczające. Podczas wczorajszego spotkania padło zdanie, że nasze historie są często najlepszym, czy możemy się podzielić z drugim człowiekiem. Jeśli przyjąć to za prawdę, to na lekcjach polsko-ukraińskich uczymy się od siebie nawzajem. Często jednak mam wrażenie, że to ja więcej uczę się od Ukraińców, którzy przeżyli sytuacje, których ja nigdy nie doświadczyłem. Oczywiście spektrum edukacji jest o wiele szersze. Od refleksji na temat naszego języka po poznawanie różnych tradycji, obyczajów i punktów widzenia.
Przed nami blisko dwa tygodnie przerwy. Do rozmów wracamy 2 stycznia. No i cóż, mam nadzieję, że w nowym roku więcej osób dołączy do naszej polsko-ukraińskiej terapii. Dziwne, że wciąż jeszcze muszę kogoś namawiać...
PS. Przyłączyć można się wypełniając formularz.
Comments