Łotewski z Ēriksem

No i trafiłem do łotewskiej rodziny na głębokiej łotewskiej prowincji. Do domu pt. "Middle Ages and microwave". Babcia (Līvija), młodszy syn (Vents), dwóch wnuków (Ēriks i Mārtiņš). Przy czym należy zaznaczyć, że wnukowie byli synami starszego syna (Varisa), który mieszkał w lesie, jakiś kilometr od naszego gospodarstwa.
W całej rodzinie nikt nic po angielsku. Mimo bariery językowej czułem się tam jednak jak we własnym kraju. Może dlatego, że Księstwo Kurlandii i Semigalii "odpadło" od Rzeczypospolitej później niż Lwów czy Poznań (dopiero po III rozbiorze), a może dlatego, że to tam odnalazłem mojego ulubionego świętego: Święty Spokój.
Tak czy owak musiałem jakoś porozumiewać się z Łotyszami. Przez pierwszy miesiąc chodziłem więc z Ēriksem (na zdjęciu) po okolicy i pytałem: "Kas tas ir?" (co to jest?). On mi odpowiadał i tak poznawałem kolejne słowa. Prowadziło to czasem do nieporozumień. Ot, na przykład Ēriks pokazuje jakiegoś gada i mówi: "paskatīties". Myślę sobie: to pewno ten gad się tak nazywa. Chwilę później pokazuje coś innego i znowu mówi: "paskatīties". No to się domyśliłem, że to jednak nie o gada chodziło. Z czasem zrozumiałem, że "paskatīties" to "popatrz".
Pamiętam też jak początkowo myliłem dwa słowa: "atvainoiet" (przepraszam) i "paldies" (dziękuję). Idę do sklepu. Kupuję ser. Mówię: "Przepraszam". W autobusie niechcący nadepnąłem kobietę. Mówię: "Dziękuję". Nic dziwnego, że wieść o mnie rozeszła się po wiosce dość szybko...










Comments